Konkordia II „Forum Współpracy”

Konferencja Konkordia II odbywała się w dniach 27-28 września 2011 r. Ideą Konkordii jest łączenie organizacji pozarządowym z biznesem. Na konferencję składają się zarówno moderowane dyskusje jak i warsztaty.

Konkordia to przedsięwzięcie mające na celu zbliżyć biznes i NGO-sy. Dużo uwagi poświęca się współpracy oraz wzajemnych korzyści płynących ze współpracy. Niestety na Konkordii jest silne nacechowanie na zyski, natomiast niewiele mówi się o zagrożeniach czy pułapkach takiej współpracy.

Jak zauważył M. Borowski z Banków żywności – „musimy ustalić granice, których nie będziemy przekraczać”. Współpraca z biznesem nie może być bezwarunkowa. Jeżeli taka będzie, organizacja może stracić wiarygodność w oczach zarówno swoich członków, jak i opinii publicznej. Jak bowiem oceniać działalność organizacji, która broni praw pracowniczych a jednocześnie bierze pieniądze firmy jawnie je łamiącej?

Wiele się dziś mówi (także na Konkordii) o biznesie społecznie odpowiedzialnym. Jeżeli firma faktycznie działa w ten sposób, to naturalnym przedłużeniem tej działalności jest współpraca z trzecim sektorem. Niemniej bardzo często taka współpraca to jedynie „kwiatek do kożucha”, mający „ocieplić” lub „zazielenić” wizerunek firmy.

Niewiele na Konkordii mówiło się o problemie złych aliansów, rozmyto go stwierdzeniem, że wystarczy „mówić, z kim i co się realizuje”.

Dodatkowo stwierdzenia w stylu „nie ma możliwości, żeby NGO-sy działały bez wsparcia biznesu” odbiegają od prawdy. Co prawda wtedy działanie organizacji pozarządowych z reguły są organizowane na mniejszą skalę, ale nie oznacza to, że organizacja nie działa w ogóle. Trzeci sektor stoi przede wszystkim siłą swoich członków i to oni umożliwiają im działanie. Zawsze możliwy jest też inny model – Greenpeace dzięki temu, że ma rzesze członków opłacających składki, stał się organizacją niezależną finansową.

Dodatkowo, o czym na Konkordii się nie mówiło, na zachodzie organizacje pozarządowe często nie mają problemów finansowych i są pod tym względem mocno samowystarczalne (a to pieniądze właśnie w polskich realiach stanowią najczęstszy powód tego, że organizacja zwraca się do biznesu). Tam problemem jest to, że ich członkowie swoje zaangażowanie ograniczają do wpłacania składki, stąd apel jednego z liderów zachodniej organizacji „nie chcę Twoich pieniędzy, chcę Twojego czasu”.

Poza tym warto pamiętać też o innej formie pozyskiwania funduszy – mianowicie niektóre organizacje pozarządowe same prowadzą działalność gospodarczą. Fakt, że taka forma jest jeszcze mało popularna, niemniej jest to jakaś alternatywa dla organizacji opanowanych przez tzw. „grantozę” (całkowite uzależnienie wszelkich działań organizacji od przyznanych grantów – kiedy nie zostaną przyznane organizacja przestaje działać) oraz zbytniego uzależnienia się od biznesu. Opcja ta powinna być brana pod uwagę szczególnie przez organizacje zajmujące się „niewygodnymi tematami”.

Dodatkowo organizacje pozarządowe – co prawda jeszcze zbyt rzadko, ale to zaczyna się zmieniać – dostają publiczne pieniądze od administracji za wykonywanie zadań przez nią zlecanych, np. świetlice środowiskowe.

Administracja publiczna zebrała z resztą „ciężkie baty” i raczej była krytykowana niż chwalona. W sumie zasłużyła sobie na to nie raz, ale – w takim kontekście – pokazywanie tylko pozytywów płynących ze współpracy z biznesem wydaje mi się nadużyciem. Nie wolno negować samej idei współpracy z biznesem, natomiast trzeba pamiętać, że współpraca z biznesem jest jedną z alternatyw, a nie jedyną możliwością.

Na Konkordii poruszano też zagadnienie wolontariatu pracowniczego: z jednej strony umożliwia on wykorzystanie potencjału ludzkiego i zaangażowanie pracowników w działalność dobroczynną (bardzo dobra jest odpowiedzialność za wolontariusza – jeśli coś „zawali”, firma powinna to skompensować). Natomiast mniej zwrócono uwagę na drugą „stronę medalu” – gdy człowiek chce prowadzić działalność filantropijną, ma na tyle dużo możliwości, że nie musi tego robić w pracy lub pod egidą firmy, w której pracuje. Dodatkowo, wolontariat pracowniczy może zaburzyć postrzeganie, co jeszcze jest pracą a co już wolontariatem. Z doświadczenia wiem, że takie rzeczy czasami bardzo trudno oddzielić. Poza tym wolontariat pracowniczy jest możliwy wtedy, gdy podstawowe potrzeby pracownika są spełnione a pracownik identyfikuje się z firmą. Jak bowiem wymagać angażowania się w taką działalność pod egidą firmy pracownika pracującego 10 godzin dziennie za najniższą krajową?

Dodatkowy punkt programu, Europejskie Forum Nowych Idei (dla uczestników Konkordii ograniczone do możliwości wzięcia udziału w otwarciu i dwóch panelach), było imprezą, gdzie biznes miał spotkać się już we własnym gronie. Na otwarciu dużo było mówione o kryzysie i tym, jak wyjść z niego „obronną ręką”. Niestety zabrakło refleksji, jak do tego kryzysu doszło, co było przyczyną jego powstania, gdzie popełniono błędy, jak coś takiego mogło się stać na wolnym rynku, który według wszelkich liberalnym założeń, miał sam się regulować. Na uroczystość otwarcia imprezy przybył zarówno Prezydent RP Bronisław Komorowski jak i były Prezydent RP Lech Wałęsa. Nie da się ukryć, że dla większości przybyłych byli większą atrakcją niż samo forum i jego panele dyskusyjne. Świadczy o tym chociażby fakt, że po ich wyjściu sala wkrótce opróżniła się w ponad połowie.

Podsumowując: współpraca z biznesem to ciekawa możliwość dająca organizacjom dostęp do tak potrzebnych im zasobów. Niemniej bardzo ważne jest, z kim i na jakich zasadach wchodzi się w takie alianse. Na Konkordii pokazywano blaski, zbyt często „zapominając nieco” o cieniach.

Co do strony organizacyjnej Konkordii, organizatorzy bardzo dobrze wywiązali się ze swojego zadania. Byli dobrze przygotowani i nawet niewielkie zakłócenia przebiegu imprezy nie mogły wpłynąć na pozytywny obraz ich pracy. W opozycji do dobrze przygotowanych gospodarzy stał niestety Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek. Rozumiem, że zaproszenie go na Konkordię było nobilitujące dla całej konferencji, jednakże chyba lepiej nie zapraszać osoby, która wpada na taką imprezę „w przelocie” i nie bardzo orientuje się w jej założeniach. Mocno spóźniony Jerzy Buzek pojawił się na 15 minut, próbując ogólną wesołością ukryć swoją nieznajomość tematu całego przedsięwzięcia. Jedyne co wiedział, to że impreza, na której się pojawił, dotyczy organizacji pozarządowych. Niestety nic więcej – w związku z czym jego przemówienie było typowym niekonkretnym wodolejstwem, zawierające moc ogólników średnio przystających do całego przedsięwzięcia.